piątek, 3 lis, 17:30
Jastrzębski Węgiel
2 3
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Piątek, 3 lis, 17:30
Małe punkty:
25 20 26 24 29 31 19 25 12 15
wtorek, 13 lut, 17:30
CUK Anioły Toruń
0 3
Projekt Warszawa
Wtorek, 13 lut, 17:30
Małe punkty:
14 25 18 25 12 25 0 0 0 0
wtorek, 13 lut, 20:30
Asseco Resovia Rzeszów
1 3
BOGDANKA LUK Lublin
Wtorek, 13 lut, 20:30
Małe punkty:
22 25 23 25 25 14 19 25 0 0
środa, 14 lut, 17:30
Jastrzębski Węgiel
3 0
Trefl Gdańsk
Środa, 14 lut, 17:30
Małe punkty:
25 20 25 20 25 21 0 0 0 0
środa, 14 lut, 20:30
CM SOLEUS Klub Sportowy Rudziniec
1 3
Aluron CMC Warta Zawiercie
Środa, 14 lut, 20:30
Małe punkty:
15 25 26 24 16 25 15 25 0 0
sobota, 2 mar, 14:45
Jastrzębski Węgiel
3 0
BOGDANKA LUK Lublin
Sobota, 2 mar, 14:45
Małe punkty:
25 21 25 23 25 18 0 0 0 0
sobota, 2 mar, 18:00
Aluron CMC Warta Zawiercie
0 3
Projekt Warszawa
Sobota, 2 mar, 18:00
Małe punkty:
18 25 24 26 27 29 0 0 0 0
niedziela, 3 mar, 14:45
Jastrzębski Węgiel
1 3
Aluron CMC Warta Zawiercie
Niedziela, 3 mar, 14:45
Małe punkty:
22 25 25 20 21 25 20 25 0 0
środa, 17 kwi, 17:30
TV Polsat Sport 1
Asseco Resovia Rzeszów
2 3
Jastrzębski Węgiel
Środa, 17 kwi, 17:30
Małe punkty:
32 30 21 25 28 30 25 22 10 15
TV Polsat Sport 1
środa, 17 kwi, 20:30
TV Polsat Sport 1
Projekt Warszawa
0 3
Aluron CMC Warta Zawiercie
Środa, 17 kwi, 20:30
Małe punkty:
24 26 16 25 25 27 0 0 0 0
TV Polsat Sport 1
czwartek, 18 kwi, 17:30
TV Polsat Sport 1
Indykpol AZS Olsztyn
3 1
PSG Stal Nysa
Czwartek, 18 kwi, 17:30
Małe punkty:
16 25 25 21 28 26 25 20 0 0
TV Polsat Sport 1
czwartek, 18 kwi, 20:30
TV Polsat Sport 1
BOGDANKA LUK Lublin
3 0
Trefl Gdańsk
Czwartek, 18 kwi, 20:30
Małe punkty:
25 19 25 19 25 14 0 0 0 0
TV Polsat Sport 1
sobota, 20 kwi, 14:45
TV Polsat Sport 1
Jastrzębski Węgiel
3 2
Asseco Resovia Rzeszów
Sobota, 20 kwi, 14:45
Małe punkty:
25 20 20 25 25 27 29 27 15 13
TV Polsat Sport 1
sobota, 20 kwi, 17:30
TV Polsat Sport 1
Aluron CMC Warta Zawiercie
3 1
Projekt Warszawa
Sobota, 20 kwi, 17:30
Małe punkty:
22 25 25 18 25 22 25 17 0 0
TV Polsat Sport 1
niedziela, 21 kwi, 14:45
TV Polsat Sport 1
PSG Stal Nysa
3 1 15 13
Indykpol AZS Olsztyn
Niedziela, 21 kwi, 14:45
Wyniki pierwszego meczu
3 1
Małe punkty:
27 25 24 26 25 16 26 24 0 0
Złoty set:
15 13
TV Polsat Sport 1
niedziela, 21 kwi, 20:30
TV Polsat Sport 1
Barkom Każany Lwów
1 3
Ślepsk Malow Suwałki
Niedziela, 21 kwi, 20:30
Małe punkty:
21 25 25 15 21 25 18 25 0 0
TV Polsat Sport 1
poniedziałek, 22 kwi, 18:00
KGHM Cuprum Lubin
3 1 15 17
GKS Katowice
Poniedziałek, 22 kwi, 18:00
Wyniki pierwszego meczu
3 0
Małe punkty:
23 25 25 19 25 20 26 24 0 0
Złoty set:
15 17
poniedziałek, 22 kwi, 20:30
TV Polsat Sport 1
Trefl Gdańsk
1 3
BOGDANKA LUK Lublin
Poniedziałek, 22 kwi, 20:30
Małe punkty:
22 25 27 25 22 25 17 25 0 0
TV Polsat Sport 1
wtorek, 23 kwi, 20:30
TV Polsat Sport 1
Asseco Resovia Rzeszów
0 3
Projekt Warszawa
Wtorek, 23 kwi, 20:30
Małe punkty:
25 27 28 30 19 25 0 0 0 0
TV Polsat Sport 1
środa, 24 kwi, 20:30
TV Polsat Sport 1
Aluron CMC Warta Zawiercie
0 3
Jastrzębski Węgiel
Środa, 24 kwi, 20:30
Małe punkty:
18 25 25 27 23 25 0 0 0 0
TV Polsat Sport 1
piątek, 26 kwi, 20:30
TV Polsat Sport 1
Projekt Warszawa
3 0
Asseco Resovia Rzeszów
Piątek, 26 kwi, 20:30
Małe punkty:
26 24 29 27 25 21 0 0 0 0
TV Polsat Sport 1
sobota, 27 kwi, 18:00
TV Polsat Sport 1
Jastrzębski Węgiel
1 3
Aluron CMC Warta Zawiercie
Sobota, 27 kwi, 18:00
Małe punkty:
25 27 25 22 19 25 23 25 0 0
TV Polsat Sport 1
niedziela, 28 kwi, 14:45
TV Polsat Sport 1
Jastrzębski Węgiel
3 1
Aluron CMC Warta Zawiercie
Niedziela, 28 kwi, 14:45
Małe punkty:
25 19 21 25 25 23 25 18 0 0
TV Polsat Sport 1
 

Jan Such, czyli trener półfinalistów: Resovia to pięćdziesiąt lat mojego życia, oddałem jej całe serce

Mistrz Polski jako trener i zawodnik, wyszkolił jak sam twierdzi pół tysiąca siatkarzy w Polsce i za granicą. Słynie z poczucia humoru, niebywałej energii do pracy i życia, a także wyjątkowej miłości do Resovii. To właśnie za swym ukochanym klubem trzyma kciuki w półfinałach play-off PlusLigi. Przed Państwem Jan Such w wersji – prawie – bez hamulców.

PLUSLIGA.PL: Za chwilę najważniejsze mecze w play-off PlusLigi. Czego się po nich spodziewasz?
JAN SUCH: Mnóstwa walki. Marzę o zwycięstwie Resovii, ale wyeliminowanie ZAKSY będzie bardzo trudne. W pierwszym meczu wygramy, potem będzie coraz ciężej. Nieskromnie powiem, że wszyscy półfinaliści mają pewną historię związaną z moją osobą, często okraszoną medalami. Resovia to wiadomo, mistrzostwa jako zawodnik, ale i wspaniała przygoda trenerska, całe życie i oddane serce. Medale zdobywałem także z ówczesnym Mostostalem – tu złoto, czy Jastrzębskim Węglem, byłem także przy awansie Aluronu do PlusLigi. Żartowałem sobie właśnie, że patrząc po obecnej czwórce PlusLigi człowiek już wcześniej wiedział, gdzie powinien pracować.

PLUSLIGA.PL: Żarty związane z twoją osobą i wieloletnią pracą w PlusLidze przeszły już do legendy. Czy mogę pierwszy raz publicznie opowiedzieć historię połączenia telefonicznego, jakie odebrałem od ciebie w redakcji „Przeglądu Sportowego”, kilkanaście lat temu?  
No pewnie! A ja wyjaśnię, dlaczego wtedy zadzwoniłem.

PLUSLIGA.PL: Był 30 kwietnia 2010 roku, mecz fazy play-out o utrzymanie w lidze, twój Jadar Radom wygrał 3:2 z warszawską Politechniką i zapewnił sobie grę w barażu o pozostanie w PlusLidze, AZS miał spaść. Jeszcze nie zakończyła się transmisja telewizyjna, a na wyświetlaczu telefonu pojawia się połączenie: Jan Such. Myślę sobie, co jest grane? Tymczasem odzywasz się w takich słowach: panie redaktorze, obieca mi pan coś? Mówię, że no tak, ale o co chodzi?! Obieca mi pan, że napisze to, co teraz powiem? – słyszę, choć hałas w hali zagłusza rozmowę. – Dobrze – mówię w końcu. I co wtedy powiedziałeś?
Janka Sucha nikt nie wyru...! I dodałem: dziękuję!

PLUSLIGA.PL: Jak się domyślasz do gazety nie mogłem tego dać, ale skąd wtedy ten telefon, w sumie jeszcze w trakcie meczu, przecież kamery były jeszcze na boisku! Skąd ten pomysł?
Muszę się cofnąć i sporo opowiedzieć. Do Jadaru trafiłem już w grudniu 2008 roku, dostałem propozycję od prezesa Tadeusza Kupidury i od razu ją przyjąłem. Wcześniej kolejny raz w życiu rozeszły się moje drogi z Resovią. Zespół z Radomia był rozbity, ale udało nam się sytuację odwrócić i wygrać kilka ważnych meczów, spokojnie się utrzymać. W kolejnym sezonie przyszło nam się jednak bić o utrzymanie, po serii dziwnych wyników w końcówce rundy, a szczególnie w ostatniej kolejce. Dziś mogę już powiedzieć, że moim zdaniem nie była to do końca czysta gra, więc strasznie się wściekłem, potem nawet skończyło się sprawą w sądzie, gdy powiedziałem to publicznie. Ale mniejsza o to. Miałem wrażenie, że robiono wszystko, by spuścić Jadar z ligi

PLUSLIGA.PL: Co robiono?
Tak jak mówiłem, wyniki były zaskakujące, czułem że chciano się nas pozbyć z elity. Ale się panom nie udało, przynajmniej nie na boisku! Nigdy nie spadłem z PlusLigi z żadnym zespołem, z Mostostalem wygrałem ligę, zdobyłem wiele innych medali. Wtedy, po wygranej z Politechniką coś we mnie pękło i chciałem, żebyś napisał, że nie można mnie tak łatwo załatwić, tylko użyłem dosadniejszego słowa. Ale się wystraszyłeś i nie napisałeś, dopiero teraz (śmiech). A to powiedzenie do mnie przylgnęło i gdy dostaję różne pamiątki od znajomych z siatkówki to często je na nim umieszczają.

PLUSLIGA.PL: Tak czy inaczej Jadar spadł po tym sezonie, bo sprzedał miejsce AZS Politechnice.
Ale sportowo się utrzymaliśmy, po barażach z Treflem. Nie wiedziałem o tym, że nasz prezes chce sprzedać licencję, dopiero później zrozumiałem spokój i słowa pani prezes Politechniki po tym, jak teoretycznie zrzuciliśmy ich z PlusLigi: nie martw się Jasiu, my się utrzymamy. Ja swoją robotę wykonałem, a prezes zrobił, co uważał.

PLUSLIGA.PL: Jadar to był ciekawy epizod, ale całe twoje życie to Resovia.
Dosłownie! Zaczynałem w Rzeszowie w 1964 roku, była tutaj wtedy zaledwie A-klasa. Graliśmy z kolegami z Technikum Mleczarskiego, którego jestem absolwentem i Budowlanki. Zaczęliśmy walczyć o to, by siatkówka miała jakieś znaczenie w tym klubie. A nie było to łatwe, wówczas było w Resovii aż czternaście sekcji. W 1967 roku udało nam się wejść w Radomiu do drugiej ligi, a ja otrzymałem od trenerów Tadeusz Szlagora i Zbigniewa Ruska powołanie do reprezentacji Polski. Zyskałem bardzo w oczach naszego prezesa, który wezwał mnie i powiedział: Jasiek, rób mi zespół, ja się na tym nie znam, a ty jesteś kadrowicz! Chcę mieć tutaj poważną siatkówkę. Tak zostałem zawodnikiem, trenerem, menedżerem – a miałem zaledwie dziewiętnaście lat! Zapytałem: ale co ja mogę proponować zawodnikom, przecież nikt za darmo do nas nie przyjdzie. Usłyszałem, że mieszkania i dobre etaty w branży budowlanej. Miało to przyciągnąć zawodowych graczy i tak się faktycznie stało. W ten sposób do Resovii trafili tacy gracze, jak: Stanisław Gościniak, Bronisław Bebel, Marek Karbarz, Włodzimierz Stefański, czy Wiesław Radomski. Ja namawiałem chłopaków, prezes podpisywał. Udało nam się stworzyć zespół, który miał charakter, nie tylko umiejętności sportowe.



PLUSLIGA.PL: To był pierwszy złoty okres Resovii.
Wypaliło, stworzyliśmy coś wyjątkowego. W latach 70-tych – cztery mistrzostwa i jedno wicemistrzostwo Polski. Ale jak to w sporcie bywa, po okresie świetności przyszedł pierwszy wielki kryzys – wszyscy kluczowi zawodnicy odeszli, zespół się rozpadł, ja zostałem. Prezes w końcu nie wytrzymał i po zajęciu piątego miejsca – co w nowym składzie było sukcesem – że taki zespół to się nadaje co najwyżej do Wisłoka! Wszystko się posypało, choć wydawało, że nie dla mnie. Dostałem wymarzoną propozycję gry w Hamburgu, w wolnym świecie! Dziś młodzi ludzie nie będą łatwo mogli zrozumieć, co to dla mnie znaczyło. Do dziś pamiętam moje podniecenie, potem rozmowy w Warszawie z Januszem Sidło. Niestety, wkrótce przyszedł telegram z centrali, że jednak nie wolno mi grać w Niemczech, nie wyrażają zgody, bo oba kraje nie miały wtedy najlepszych stosunków. I tyle było z marzenia o morzu niemieckich marek. Zostałem jeszcze rok w Rzeszowie, a potem przyszła propozycja z Grenoble.

PLUSLIGA.PL: Tym razem puścili?
Wybłagałem, mówiłem że skoro do Niemiec nie można, to może do Francji da radę? Na szczęście dla mnie władze komunistyczne się zgodziły! Byłem zdaje się pierwszym graczem z Polski, który wyjechał oficjalnie, na kontrakcie, a nie musiał uciekać. To był przełom dla siatkarzy, otwierał drogę do wielkiego świata. Pamiętam, jak przyjechał do Resovii prezes AS Grenoble i wyłożył za mnie aż 5 tysięcy dolarów!

PLUSLIGA.PL: To było sporo pieniędzy?
Pewnie że sporo, równowartość mniej więcej trzech dużych fiatów! To był wyjątkowy 1978 rok, gdy nasz Karol Wojtyła został wybrany Papieżem. W tamtych czasach ten wybór poruszył cały świat. Ja mam nawet z tym związaną historyjkę, która mnie trochę oczernia, ale co tam, opowiem.

PLUSLIGA.PL: Słuchamy.
Byliśmy chyba akurat na meczu w Caen, chłopaki przy jakimś posiłku wołają do mnie: Jan, Pape Polonais, a ja ni w ząb po francusku. Jadąc do Grenoble nie znałem języka, dopiero zacząłem się uczyć. Wydawało mi się, że pytają o mojego ojca... Mówię im, że ma się dobrze, czasem jeszcze coś wypije, a w ogóle to jest szewcem. To znaczy nie mówiłem ja, tylko tłumaczyła moje słowa żona prezesa, która była Polką. Jak padło o szewcu to cała drużyna patrzyła się jak na wariata. Na szczęście pani prezesowa szybko mi wytłumaczyła, o co chodzi i jakoś się rozeszło. Wtedy decyzja o wyborze Polaka na Papieża wywołała za Zachodzie takie poruszenie, że lokalna francuska prasa dała o mnie artykuł, że w Grenoble też mają swojego Polaka, tyle że siatkarza. Tamten wyjazd była ważny dla mnie, ale nie tylko. Przetarłem szlaki innym naszym zawodnikom, pewnie uzbierało by się ich w sumie ze trzydziestu, którym pomagałem załatwić i ogarnąć wyjazd za żelazną kurtynę. I złotówki za to nie wziąłem! Pomagałem, bo dla nas wszystkich to była życiowa okazja.



PLUSLIGA.PL: Po dwóch latach we Francji wrócił pan do Rzeszowa. Oczywiście do Resovii.
Pracowałem w klubie jako asystent Janka Strzelczyka, a od 1983 roku znowu spróbowaliśmy odbudować jej potęgę. I znowu nam się udało. W 1988 roku doszliśmy do nawet do finału europejskiego pucharu w Bazylei, wtedy też po raz ostatni Resovia wygrywała w Pucharze Polski. We wspomnianej Bazylei skontaktowali się ze mną Szwajcarzy i znowu wyjechałem z kraju. Objąłem ich reprezentację, potem pracowałem jeszcze w lidze francuskiej. Do kraju wróciłem dopiero w 1993 roku. W tamtym czasie Resovia przeżywała olbrzymie problemy, zespół nie miał za co jechać na mecze. Sekcja siatkarska przestała tak naprawdę istnieć, nie pomogły nawet dwa transfery, które zrobiłem z Resovii do mojego klubu we Francji. Resovia dostała za nie czterdzieści tysięcy dolarów, lecz ponoć kasa poszła na coś innego, nie na zespół. Wróciłem do domu i nie mogłem znieść myśli, że Resovii już nie ma. Wziąłem się za kolejną jej odbudowę, ładując w nią sporo własnych pieniędzy i czasu. Ale to był i zawsze będzie mój klub. Cała moja kariera i całe moje serce.

PLUSLIGA.PL: Jak wyglądała odbudowa w latach 90-tych?
Kluczowe było powstanie w Rzeszowie Szkoły Mistrzostwa Sportowego – tej, która dziś funkcjonuje w Spale. To były podwaliny pod późniejsze sukcesy juniorów Irka Mazura i sukcesy naszej kadry już w XXI wieku. Szkoliłem tam rocznik 1979, m.in. z Łukaszem Żygadło. I to był impuls, który przy okazji pozwolił odbudować Resovię, tyle tylko że tym razem zeszło się dosyć długo, zanim klub się podniósł. Razem z Andrzejem Grzybem wytargowaliśmy, że siatkówka zostanie wyłączona z klubu wielosekcyjnego. Zostaliśmy z niczym, tylko z kartami zawodniczymi, trzeba było wszystko zaczynać od nowa. Jeździliśmy z Markiem Karbarzem do różnych sponsorów, zbieraliśmy po tysiąc, dwa tysiące, żeby jakoś sobie poradzić. Jako prezes klubu nie pobierałem nawet złotówki, raczej dokładałem do biznesu, zarabiałem pracą w szkole. Stać nas było tylko na pierwszą ligę, a później wyjechałem do pracy jako trener do Jastrzębia i nie wiem, jakby się to wszystko potoczyło, gdyby nie ciężka choroba mojej żony. Zdecydowałem o powrocie do domu, i w 2003 roku znowu zabrałem się za ukochaną Resovię. Udało nam się w 2004 roku wrócić do PlusLigi i do dziś w niej jesteśmy. Po pewnym czasie wsparł drużynę Adam Góral, który zaczął ją na poważnie sponsorować. W pewnym momencie powiedział nam, że póki on jest, mamy w Resovii dożywotnią pracę. Gdy było dobrze, tak się działo, ale mniejsza o to, co potem. Gdy klub przeprowadził się na Podpromie – bo wcześniej graliśmy na ROSIR-ze – zaczął sięgać po coraz więcej, bo i warunki do pracy i dla kibiców były zdecydowanie lepsze. Powstał klub kibica, siatkówka Resovii w naszym mieście znaczyła bardzo dużo i tak jest do dziś. Resovia została odbudowana, a myśmy te początki zrobili za małe pieniądze. Cieszy mnie to, bo Resovia to dla mnie historia mojego życia, pamiętam że w chwilach świetności zamykano w dni meczowe teatr, bo i tak ludzie woleli iść na siatkówkę. Sekretarze PZPR mieli swoje specjalne miejsca w hali, a po pierwszym mistrzostwie jechaliśmy do ratusza wozami z końmi.

PLUSLIGA.PL: Mówi pan, że po powrocie do PlusLigi było skromnie?
Gdy w 2004 roku awansowaliśmy, na płace zawodników mieliśmy tylko 400 tysięcy złotych. Dziś nie kupi się za tyle pół dobrego zawodnika. W elicie, w pierwszym sezonie, budżet się podwoił i mieliśmy 800 tysięcy złotych. W kolejnym sezonie był milion, a gdy przekroczyłem go o dwa tysiące złotych to musiałem oddać z własnych pieniędzy. Na wyjazdach jedliśmy w barach za 15 złotych na posiłek, taki mieliśmy limit na osobę. W barach dla kierowców ciężarówek. Dziś to nie do pomyślenia.

PLUSLIGA.PL: Czyli bez Resovii nie ma życia?
Ja przynajmniej nie mam. Pamiętam, że gdy pracowałem we Lwowie pojawiły się plotki, że z nazwy drużyny może wypaść Resovia, zostać samo Asseco. Powiedziałem, że po moim trupie! Poszła do klubu petycja od trzech tysięcy kibiców i tematu nikt już nie podnosił. To 55 lat mojego życia, choć pracowałem w wielu innych klubach, to jestem resoviakiem z krwi i kości.

PLUSLIGA.PL: Jak patrzył pan na sezon z wysokim budżetem i trzynastym miejscem w PlusLidze?
Byliśmy jako legendy Resovii kompletnie ignorowani. Marek Karbarz, Wiesiek Radomski i ja ten klub stawialiśmy na nogi, ale nagle zostaliśmy zupełnie wycięci. Nikt o nic nie pytał, nawet z grzeczności. Cóż, niskie miejsce odzwierciedlało błędy, które zostały popełnione. Chwalę teraz prezesa Piotra Maciąga, który prowadzi mądrą politykę kadrową. Nie buduje się drużyny z sezonu na sezon, budowa powinna trwać kilka lat. Kluczowe jest utrzymanie trzonu drużyny i stałe jej wzmacnianie. Ważna jest stabilizacja na pozycji rozgrywającego i przyjmujących, bo to kluczowe postaci. Zmieniać trzeba tych pozostałych, jednego czy dwóch, co sezon. Resovia widać zrobiła rachunek sumienia i teraz działa mądrze.  

PLUSLIGA.PL: Kiedyś twój wychowanek Andrzej Kowal preferował w Resovii grę dwoma równymi szóstkami, czasem miał nawet 15 mocnych graczy!
To nie jest dobry pomysł, na pewno w dłuższym okresie pojawią się kłopoty. Klub to nie reprezentacja, w której możesz mieć jak najsilniejszą drużynę, bo w niej głównie gra się dla barw narodowych, podczas gdy w klubie – dla pieniędzy. Jeżeli ma się czternastu wyrównanych, mocnych graczy to robi się w klubie gorąco, gdy gwiazdy na rezerwie zaczynają się martwić o swoją przyszłość i następne kontrakty. Przecież jako rezerwowego ich wartość spada! To naturalna sprawa, że zrobi się niezdrowa atmosfera. Zaczyna brakować jedności w zespole. A w dzisiejszej Resovii podział na szóstkowych i rezerwowych jest wyraźny, nie widać jednak, żeby to wzbudzało złe emocje, raczej zmiennicy znają swoje miejsce w szeregu. Trzon przyjmujących zostaje na kolejny sezon, moim zdaniem małym błędem jest tylko oddanie Maćka Muzaja, który gra coraz lepiej i równiej.

PLUSLIGA.PL: Jak patrzysz na sytuację, że transfery w PlusLidze rozpoczynają się coraz szybciej, kiedyś giełda najbogatszych rozpoczynała się w trakcie turniejów finałowych Pucharów Polski, gdy przyjeżdżały tłumy menedżerów z Włoch. Dziś w tym momencie sezonu najbogatsi już dawno wrócili z zakupów.
Nie podoba mi się to, ale powiem brutalnie: w Polsce nie da się tego uregulować, bo zawsze znajdzie się sposób, żeby przepisy obejść. Kiedyś był limit wynagrodzeń, na początku zawodowej ligi, i każdy prezes potrafił tak działać, że limit teoretycznie był utrzymany, a i zawodnicy zadowoleni. A propos transferów – chciałbym, żeby budżety klubów były jawne, tak kiedyś było we Francji, gdy tam pracowałem. Jeśli te budżety są publicznie znane to łatwiej jest oceniać pracę klubów, menedżerów, trenerów. Wiedzielibyśmy, kto robi wynik z małych pieniędzy, a kto z kolei ma Wersal w kasie, ale nie w tabeli. Apeluję do władz ligowych, żeby nakłonić kluby do większej jawności, bo będziemy mogli zobaczyć rywalizację także między prezesami. Ciekawe, prawda?

PLUSLIGA.PL: Czegoś żałujesz patrząc na tyle lat kariery z siatkówką?
Może jednego, że się zbyt wcześnie urodziłem. Dziś są zupełnie inne warunki, zarabia się w tym sporcie kilka, a może i kilkanaście razy więcej niż w moich czasach, mógłbym sobie nieźle ustawić dalsze życie. W mojej młodości zarabialiśmy wyższą średnią krajową, dorobić można było tylko w trakcie zagranicznych meczów. Fakt, wielu Polaków nie miało w ogóle szans zobaczenia świata jak my sportowcy, ale żeby coś mieć, trzeba było kombinować, pohandlować, nie wystarczała gra w siatkówkę. Woziliśmy belki ortalionu, kryształy, czasem złoto. Dziś zawodnikom nie przyszło by to nawet przez myśl!



PLUSLIGA.PL: Z tych zagranicznych wojaży udało się przywieźć trochę nowinek?
To nie tylko myśmy się uczyli, to Zachód uczył się także od nas. Ale to prawda, coś tam podpatrzyłem. Choćby przyjęcie na palce! Wcześniej nikt tak nie grał, zawsze przyjmowało się piłkę dołem, nie było innej wersji. Przywiozłem nowy pomysł z Francji i wprowadziliśmy go w Mostostalu. Trenowaliśmy przy pomocy piłek lekarskich, nieźle to zaczęło funkcjonować. Wygrywaliśmy mecze, aż w Szczecinie sędziowie zagwizdali nam 26 podwójnych przyjęć zagrywki. Zrobiłem awanturę, przekonywałem że na świecie już się tak nie sędziuje i że przyjęcie palcami nie jest błędem. Zdobyliśmy w tym sezonie mistrzostwo, więc chyba źle nie było.

PLUSLIGA.PL: Jesteś barwną osobą, która zwraca na siebie uwagę. Lubisz zainteresowanie innych ludzi?
Lubię robić show, ale mogę to robić, bo mam czyste sumienie. No może tak w 99,9 procent. Przez całą karierę nie wchodziłem w żadne układy. Tylko raz wiedziałem, że gram w meczu, w którym przegramy. Było to starcie z Płomieniem Sosnowiec, mniejsza o to, w którym roku. Jako trener nigdy się nie skundliłem, a wiadomo jak to jest w sporcie, różne propozycje się trafiały. Zawsze znalazłem pracę, a nigdy nie miałem menedżera. Prawdę mówiąc był okres, gdy nie cierpiałem menedżerów, bo ci sprzedadzą ci kota w worku, i to najczęściej kulawego.

PLUSLIGA.PL: Kto w tym sezonie zostanie mistrzem Polski?  
Moje serce mówi Resovia, rozum już nie jest taki pewien. Ale po co w takim momencie zagłuszać serce, które znowu mocniej zabije na Podpromiu?

Powrót do listy

Powiązane informacje

POWIĄZANE WIADOMOŚCI