Jakub Nowak: duże doświadczenie przed moim debiutanckim sezonem w PlusLidze, najlepszej lidze na świecie
- Emocje cały czas są takie same. Przyjechaliśmy z myślą, żeby wygrywać każdy kolejny mecz. Teraz zagramy z Turcją, chcemy wygrać i zrobić wszystko, żeby dojść do półfinału – mówi przed środowym ćwierćfinałem mistrzostw świata, Jakub Nowak.
Polska i Turcja podczas mistrzostwa świata w Manili jeszcze nie przegrała, ale w środę jeden z tych zespołów pożegna się z turniejem. - Turcy to dobry zespół, ale my będziemy walczyć o każdą piłkę. To na pewno nie będzie łatwy mecz. To jest drużyna z topowymi zawodnikami, którzy grają w najlepszych ligach świata i pomimo tego, że może w pierwszym turnieju Ligi Narodów wygraliśmy z nimi dosyć gładko to raczej to na pewno nie będzie już taki sam mecz. To jest grupa zawodników, którzy pokazali się bardzo dobrze na tym turnieju. Mają najlepszy wynik w historii, więc na pewno będą chcieli go poprawić, a my będziemy chcieli stanąć na ich drodze i zagrać jak najlepiej żeby pokazać im, że polska siatkówka jest lepsza od tureckiej – mówi Jakub Nowak, dla którego jest to debiut na mistrzostwach świata. Jak przyznaje młody środkowy reprezentacji Polski sporo uczy się od najbardziej doświadczonych kolegów z kadry, m.in. tego, że trzeba dużo spać. - To jest fajna mieszanka doświadczonego zespołu i tej naszej młodości. Fajnie jest podpatrywać naszą pewność jako reprezentacji i zawodników, którzy potrafią się zachować w tych najtrudniejszych momentach. Może jeszcze takich bardzo trudnych momentów na tym turnieju nie mieliśmy, ale po dwudziestym punkcie często siatkówka bywa różna, a my potrafimy pokazać, że jesteśmy zespołem z klasy światowej – mówi Nowak.
20-latek podkreśla, że debiutancki sezon w reprezentacji Polski otworzył mu wiele drzwi. - Od reprezentacji aż po klub z Częstochowy. Dla mnie taki transfer Luciano De Cecco, z którym będę miał okazję grać w klubie jest czymś niesamowitym. Na pewno to jest bardzo duże doświadczenie też przed moim debiutanckim sezonem w najwyższej klasie rozgrywkowej - PlusLidze, najlepszej lidze na świecie. Tak więc dla mnie na pewno to taki budulec pewności siebie, który zawdzięczam trenerowi, bo to on daje mi szansę. Powołał mnie na kolejne turnieje Ligi Narodów, aż teraz na Mistrzostwach Świata. To bardzo wpływa dobrze na psychikę jako zawodnika i czuję się świetnie i też nie mogę się doczekać sezonu ligowego – stwierdził Nowak, który obok Maksymiliana Graniecznego jest najmłodszym w zespole. Jednak to grający na libero siatkarz uznawany jest za „maskotkę” drużyny. – Nie śmiejąc się z Maksa, nie obrażając go, ale jak popatrzymy na takiego misia Maksa, to właśnie on jest taką naszą maskoteczką. Nie można mu też odejmować tego, bo to jest bardzo dobry zawodnik i pokazał, że zasługuje na to miejsce, żeby być tutaj na mistrzostwach świata. Czasem są chwile, żeby się pośmiać i pożartować, ale gdy trzeba grać i pokazać mocną siatkówkę, to też jest na to czas. Mówię do niego w różnych ksywkach, ale mówić do takiego metr pięćdziesiąt chłopaczka Maksymilian, to jest nasz Maksiu – uśmiecha się Nowak. Granieczny ma też nową ksywkę „Bąbel”. – Tak ale tak morze mówić trener i sztab szkoleniowy. To jest takie wyróżnienie, które nie każdy może używać – dodaje środkowy reprezentacji Polski, na którego z kolei trener Nikola Grbić mówi Cuba. – Kiedyś tak napisał na tablicy, więc w sumie nie wiem czy ro jest jakaś ksywa. Skoro jednak mówi na Jakuba Kochanowskiego „Kochan”, na Jakuba Popiwczaka „Piwko” to więc jakiś Kuba musiał zostać.
Od wtorku wsparcie na Filipinach Jakub Nowak będzie miał od najbliższych. – Przyleciała moja mama z siostrą. Bardzo się cieszę, że będę miał takie rodzinne wsparcie i po tych dwóch tygodniach mogę zobaczyć kogoś z bliższego grona. Chociaż nie mówię, że narzekam na chłopaków, bo też z nimi spędzam super wspaniałe chwile, ale fajnie jest zobaczyć rodzinę.
W Polsce sporo mówiło się o tajfunie „Nando”, który dotarł do Manili, ale jak podkreślali miejscowi nie ma w związku z tym dużego zagrożenia, a takie rzeczy to „normalność” dla Filipińczyków.- Przyszło tam powiadomienie na telefon, trochę tam można było się przestraszyć. Nasza kierowniczka Róża Wachowska właśnie wspominała, że to jest codzienność tutaj, więc nikt się tym jakoś bardzo nie przejął. Myślę, że gdyby nawet była burza, huragan i by mogło zwiać halę to byśmy trenowali, znając naszego wspaniałego trenera. To nie jest żaden sarkazm. Więc trenujemy i dajemy z siebie wszystko pomimo różnych zbędnych problemów, którymi się nie będziemy przyjmować. Będąc na Lidze Narodów w Ningbo też wiało, choć tutaj mocniej zdecydowanie, ale przeleciało obok.


