Horror w meczu Polski w Lidze Narodów. Ale z dobrym zakończeniem
Mecz Polski z Japonią w pierwszym turnieju Ligi Narodów zaczął się od dreszczowca, a zakończył horrorem. Lepsi byli Biało-czerwoni, oprócz wielkich umiejętności, pokazując niesamowity charakter.
Przeciwnikiem Polski w Lidze Narodów 2025 była Japonia, która na otwarcie pokona Xi’an Chiny 3:0. Nowy trener Laurent Tillie (zastąpił Philippe Blaina) też nie zabrał kilku podstawowych zawodników, ale sposób gry zespołu nie zmienił się – Japończycy grają bardzo szybko i znakomicie bronią. Polacy nie mogli znaleźć na to sposobu w pierwszym secie i przegrywali praktycznie od początku. Alikasei Nasevich skończył tylko jeden z pięciu ataków, kłopoty miał też Michał Gierżot.
Przewaga rywali urosła do pięciu punktów (18:13), ale Polacy się nie poddawali. Przy słabszej skuteczności na skrzydłach Jan Firlej zaczął częściej grać środkowych, którzy byli nie do zatrzymania. Ale w końcówce Japonia znów odskoczyła i przy wyniku 24:20 wydawało się, że losy seta są rozstrzygnięte. Ale nasza drużyna pokazała charakter. Przy zagrywkach Kewina Sasaka rywale zaczęli mieć kłopoty ze skończeniem akcji, a polski blok był trudny do przejścia. Mimo że nie było na boisku rozgrywającego, przewaga malała – Polska zdobyła kolejno pięć punktów, po czym wykorzystała drugiego setbola.
Biało-czerwoni nabrali pewności i w drugiej partii byli lepsi od początku do końca. Zostali na boisku Sasak i Artur Szalpuk, który zastąpił Gierżota. Atakujący BOGDANKI LUK-u Lublin był nie do zatrzymania, podobnie jak nasi środkowi. Polacy popełnili tylko jeden błąd w ataku, a w rubryce punktowe bloki po japońskiej stronie było zero, podczas gdy po naszej – sześć tylko w drugim secie.
Obaj rozgrywający, gdy tylko mogli, grali przez środek. Z doskonałym skutkiem aż do 17:16, kiedy Jakub Nowak zatrzymał rywala. Następnie Sasak skończył kontrę i Polacy utrzymali przewagę do końca. W trzecim secie japońscy siatkarze zaczęli bardzo dobrze serwować i to zdecydowało o ich zwycięstwie. Mieli trzy asy, a w polskiej drużynie przestał działać punktowy blok. Wśród rywali świetnie spisywał się atakujący Keihan Takahashi, który miał ponad 60-proc. skuteczność.
Ale Polacy szybko się otrząsnęli i w czwartej partii dominowali bardzo wyraźnie. Mniej punktów zdobywali już środkowi, ale na skrzydłach panowali Rafał Szymura, Sasak i Szalpuk, który pokazywał wielkie umiejętności – gdy nie mógł uderzać bardzo mocno, zaskakiwał przeciwników sprytnymi zagraniami. Biało-czerwoni prowadzili sześcioma punktami, jednak w końcówce pozwolili się dogonić. Mogli wygrać 25:23, ale challenge pokazał, że uderzona przez Szalpuka piłka upadła obok boiska, jednak po drodze otarła się o nogę naszego zawodnika.
Inicjatywę przejęli Japończycy, jednak Polacy bronili kolejne meczbole. Dopiero przy wyniku 31:31 rywal pomylił się w ataku i nasza drużyna miała szansę zakończyć mecz. Nic z tego, bo po asie Yamazakiego było 33:32. Szalpuk i jego koledzy znów musieli się bronić, aż Szymura zablokował przeciwnika (36:35). Tej okazji Polska już nie wypuściła i po potrójnym bloku zapewniła sobie drugą wygraną w chińskim turnieju Ligi Narodów.
Następny mecz Polacy zagrają w sobotę, kiedy o godz. 13 zmierzą się z Turcją.
Polska – Japonia 3:1 (27:25, 25:22, 18:25, 39:37)
Polska: Firlej, Szymura, Jakubiszak, Nasevich, Gierżot, Nowak, Hawryluk (libero) oraz Szalpuk, Sasak, Kozub, Granieczny (libero)
STATYSTYKI MECZU