Czytaj i wejdź do gry: „Mecz o wszystko”
W ramach kampanii społecznej promującej czytelnictwo zachęcamy Was do sięgnięcia po powieści rozgrywające się w świecie sportu lub mające ten świat za tło. Książki poleca Paweł Fleszar, dziennikarz sportowy i autor kryminałów.
„To wprawdzie tylko gra. Ale innej gry nie ma” - mówią o futbolu amerykańskim bohaterowie powieści Dona DeLillo. „Mecz o wszystko” powstał na początku jego pisarskiej drogi, na której później odbierał prestiżowe nagrody i nobilitujące opinie, zaliczające go do najlepszych współczesnych autorów amerykańskich.
Książka, która została wydana w 1972 roku, maluje surrealistyczne obrazy, słychać w niej echa ruchu hippisowskiego, budzi skojarzenia z „Absolwentem”, „Paragrafem 22”, serialem „MASH”.
Wywołują je choćby absurdalne dialogi:
„- Co się stało z moim byłym współlokatorem?
- Johnem?
- A więc tak miał na imię.”
„- Ludzie ciągle mi mówią, że mam ładną twarz. Właśnie takie rzeczy mówi się grubaskom. Żeby nas wpędzić w poczucie winy i zmusić do schudnięcia.
- Kiedy to prawda – powiedziałem.
- Wiem. Wystarczy, że zrzucę dwadzieścia pięć kilo i pójdę do dermatologa. Ale lubię siebie taką, jaka jestem. Nie chcę być piękna i ponętna. Nie mam na to siły. To by była za duża odpowiedzialność. Za wysoko zawieszona poprzeczka. Czuję, że jestem sobą w każdym calu. W wielu ludziach tkwi ktoś całkiem inny. (…) A we mnie siedzi niechlujna, uczuciowa dziewczyna z nadwagą. Jestem taka sama w środku i z wierzchu.”
Zresztą kwestie tuszy zostały skwitowane wręcz w manifeście przeciwko odchudzaniu. Intelektualnym i zabawnym:
„Chudłem, wzbraniałem się przed jedzeniem i jego pokusami, aż zaczął mi się rozsypywać obraz własnej osoby. Traciłem poczucie własnego ciała i tego, do kogo ono w gruncie rzeczy należy, czym właściwie jest, jak rozmieszczone są jego poszczególne części, jak wygląda, widziane pod rozmaitymi kątami, o różnych porach dnia i wieczoru. Traciłem najważniejszy element swojego jestestwa: otyłość. Trwałem w przekonaniu, że panuję nad sobą, a w rzeczywistości tylko sobie dogadzałem, żeby wypięknieć i zostać szybkobiegaczem. Zrozumiałem, że to są błahostki, zupełnie nic w porównaniu z moją prawdziwą indywidualnością. Schudłem do stu czterdziestu pięciu kilo, a potem do stu czterdziestu jeden. Moja samoświadomość zaczęła blaknąć.”
Narratorem jest chłopak, któremu ojciec od małego wpajał ambitne hasła i cele, ale był domokrążnym sprzedawcą leków i ma leniwego syna. Gary pasjonuje się futbolem, lecz nie może utrzymać się długo na żadnym uniwersytecie. Fascynuje go też broń jądrowa i perspektywa wyniszczającej wojny z jej użyciem, co jest specyficznym ujęciem kwestii pacyfizmu.
Humor na ogół bywa niewyszukany, co chyba naturalne w grupie kilkudziesięciu facetów. Bohater eksperymentuje z grą po wypaleniu jointa – na boisku rzuca się przeciwnikowi do nóg i usiłuje rozwiązać mu sznurowadło. Wraz z kolegami z uczelni po imprezie urządzają sobie pijacką olimpiadę: wyścigi w zwolnionym tempie, pływanie w trawie, plucie na odległość.
To także książka o sporcie, w oryginale zatytułowana „End zone” - co w futbolu amerykańskim określa strefy boiska ograniczone przez linie końcowe, boczne i punktowe. Zawiera dwudziestronnicowy, barwny, choć nieco hermetyczny przez zastosowaną terminologię, opis meczu. Dokonany jakby od środka, co skłania do przypuszczenia, że Don DeLillo sam uprawiał tę dyscyplinę. I przez to nie zawsze traktuje ją z ironią:
„Futbol to ileś tam nawarstwionych systemów. Nie przypomina żadnego innego sportu. Kiedy gra się jak należy, systemy się zazębiają. Pojedynczy zawodnik. Podgrupa, której on jest członkiem. I większy zespół, czyli cała jedenastka. Ludziom najbardziej rzuca się w oczy przemoc. A o nią właśnie najmniej tu chodzi. Futbol tylko z daleka wydaje się brutalny. W samym środku panuje spokój, wyciszenie. Zawodnicy godzą się na ból. Nawet kiedy po zagraniu biegiem wszędzie leżą powaleni gracze, ma się poczucie ładu. Kiedy systemy się zazębiają, gra sprawia uczestnikom niepowtarzalną satysfakcję. Panuje harmonia.”
Przyjemnej lektury!
Paweł Fleszar przez ponad dwadzieścia lat pisał o siatkówce w dziennikach „Tempo” i „Przegląd Sportowy”, w magazynie „Super Volley” i na stronie internetowej „sportkrakowski.pl”. Wydał trzy powieści kryminalne – kolejno: „Powódź”, „piekło-niebo” i „Smog”.
Powrót do listy