piątek, 3 lis, 17:30
Jastrzębski Węgiel
2 3
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Piątek, 3 lis, 17:30
Małe punkty:
25 20 26 24 29 31 19 25 12 15
wtorek, 13 lut, 17:30
CUK Anioły Toruń
0 3
Projekt Warszawa
Wtorek, 13 lut, 17:30
Małe punkty:
14 25 18 25 12 25 0 0 0 0
wtorek, 13 lut, 20:30
Asseco Resovia Rzeszów
1 3
BOGDANKA LUK Lublin
Wtorek, 13 lut, 20:30
Małe punkty:
22 25 23 25 25 14 19 25 0 0
środa, 14 lut, 17:30
Jastrzębski Węgiel
3 0
Trefl Gdańsk
Środa, 14 lut, 17:30
Małe punkty:
25 20 25 20 25 21 0 0 0 0
środa, 14 lut, 20:30
CM SOLEUS Klub Sportowy Rudziniec
1 3
Aluron CMC Warta Zawiercie
Środa, 14 lut, 20:30
Małe punkty:
15 25 26 24 16 25 15 25 0 0
sobota, 2 mar, 14:45
Jastrzębski Węgiel
3 0
BOGDANKA LUK Lublin
Sobota, 2 mar, 14:45
Małe punkty:
25 21 25 23 25 18 0 0 0 0
sobota, 2 mar, 18:00
Aluron CMC Warta Zawiercie
0 3
Projekt Warszawa
Sobota, 2 mar, 18:00
Małe punkty:
18 25 24 26 27 29 0 0 0 0
niedziela, 3 mar, 14:45
Jastrzębski Węgiel
1 3
Aluron CMC Warta Zawiercie
Niedziela, 3 mar, 14:45
Małe punkty:
22 25 25 20 21 25 20 25 0 0
poniedziałek, 15 kwi, 17:30
TV Polsat Sport
Ślepsk Malow Suwałki
3 0
Barkom Każany Lwów
Poniedziałek, 15 kwi, 17:30
Małe punkty:
25 19 25 15 25 13 0 0 0 0
TV Polsat Sport
poniedziałek, 15 kwi, 20:30
TV Polsat Sport
GKS Katowice
3 0
KGHM Cuprum Lubin
Poniedziałek, 15 kwi, 20:30
Małe punkty:
25 20 25 18 25 23 0 0 0 0
TV Polsat Sport
środa, 17 kwi, 15:00
TV Polsat Sport
PGE GiEK Skra Bełchatów
2 3
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle
Środa, 17 kwi, 15:00
Małe punkty:
18 25 25 22 25 22 16 25 9 15
TV Polsat Sport
środa, 17 kwi, 17:30
TV Polsat Sport
Asseco Resovia Rzeszów
2 3
Jastrzębski Węgiel
Środa, 17 kwi, 17:30
Małe punkty:
32 30 21 25 28 30 25 22 10 15
TV Polsat Sport
środa, 17 kwi, 20:30
TV Polsat Sport
Projekt Warszawa
0 3
Aluron CMC Warta Zawiercie
Środa, 17 kwi, 20:30
Małe punkty:
24 26 16 25 25 27 0 0 0 0
TV Polsat Sport
czwartek, 18 kwi, 17:30
TV Polsat Sport
Indykpol AZS Olsztyn
3 1
PSG Stal Nysa
Czwartek, 18 kwi, 17:30
Małe punkty:
16 25 25 21 28 26 25 20 0 0
TV Polsat Sport
czwartek, 18 kwi, 20:30
TV Polsat Sport
BOGDANKA LUK Lublin
3 0
Trefl Gdańsk
Czwartek, 18 kwi, 20:30
Małe punkty:
25 19 25 19 25 14 0 0 0 0
TV Polsat Sport
sobota, 20 kwi, 14:45
TV Polsat Sport
Jastrzębski Węgiel
3 2
Asseco Resovia Rzeszów
Sobota, 20 kwi, 14:45
Małe punkty:
25 20 20 25 25 27 29 27 15 13
TV Polsat Sport
sobota, 20 kwi, 17:30
TV Polsat Sport
Aluron CMC Warta Zawiercie
3 1
Projekt Warszawa
Sobota, 20 kwi, 17:30
Małe punkty:
22 25 25 18 25 22 25 17 0 0
TV Polsat Sport
niedziela, 21 kwi, 14:45
TV Polsat Sport
PSG Stal Nysa
3 1 15 13
Indykpol AZS Olsztyn
Niedziela, 21 kwi, 14:45
Wyniki pierwszego meczu
3 1
Małe punkty:
27 25 24 26 25 16 26 24 0 0
Złoty set:
15 13
TV Polsat Sport
niedziela, 21 kwi, 20:30
TV Polsat Sport
Barkom Każany Lwów
1 3
Ślepsk Malow Suwałki
Niedziela, 21 kwi, 20:30
Małe punkty:
21 25 25 15 21 25 18 25 0 0
TV Polsat Sport
poniedziałek, 22 kwi, 18:00
KGHM Cuprum Lubin
3 1 15 17
GKS Katowice
Poniedziałek, 22 kwi, 18:00
Wyniki pierwszego meczu
3 0
Małe punkty:
23 25 25 19 25 20 26 24 0 0
Złoty set:
15 17
poniedziałek, 22 kwi, 20:30
TV Polsat Sport
Trefl Gdańsk
1 3
BOGDANKA LUK Lublin
Poniedziałek, 22 kwi, 20:30
Małe punkty:
22 25 27 25 22 25 17 25 0 0
TV Polsat Sport
wtorek, 23 kwi, 20:30
TV Polsat Sport
Asseco Resovia Rzeszów
0 3
Projekt Warszawa
Wtorek, 23 kwi, 20:30
Małe punkty:
25 27 28 30 19 25 0 0 0 0
TV Polsat Sport
środa, 24 kwi, 20:30
TV Polsat Sport
Aluron CMC Warta Zawiercie
0 3
Jastrzębski Węgiel
Środa, 24 kwi, 20:30
Małe punkty:
18 25 25 27 23 25 0 0 0 0
TV Polsat Sport
piątek, 26 kwi, 20:30
TV Polsat Sport
Projekt Warszawa
··· ···
Asseco Resovia Rzeszów
Piątek, 26 kwi, 20:30
TV Polsat Sport
sobota, 27 kwi, 14:45
TV Polsat Sport
Projekt Warszawa
··· ···
Asseco Resovia Rzeszów
Sobota, 27 kwi, 14:45
TV Polsat Sport
sobota, 27 kwi, 18:00
TV Polsat Sport
Jastrzębski Węgiel
··· ···
Aluron CMC Warta Zawiercie
Sobota, 27 kwi, 18:00
TV Polsat Sport
niedziela, 28 kwi, 14:45
TV Polsat Sport
Jastrzębski Węgiel
··· ···
Aluron CMC Warta Zawiercie
Niedziela, 28 kwi, 14:45
TV Polsat Sport
 

Ostatni dzień kariery Mariusza Wlazłego. Legenda PlusLigi kończy karierę

W piątek wieczorem Trefl Gdańsk zagra z Projektem w Warszawie o piąte miejsce w PlusLidze. Mecz przejdzie do historii, bo po raz ostatni zagra na boisku Mariusz Wlazły, legenda polskiej siatkówki. Przypomnijmy, co kilka miesięcy temu mówił o swojej karierze i planach na przyszłość.

Jeden z najlepszych polskich siatkarzy w historii jest rekordzistą pod względem liczby występów wśród jeszcze aktywnych siatkarzy, a trzecim po Michale Ruciaku i Pawle Woickim w klasyfikacji wszech czasów. Specjalnie dla nas opowiada o dwudziestu latach w PlusLidze i zdradza swoje plany na przyszłość. Dodajmy, że związane ze sportem...

PLUSLIGA.PL: 29 listopada 2003 roku zadebiutowałeś w PlusLidze, w meczu PGE Skry Bełchatów na wyjeździe w Jastrzębiu-Zdroju. Jak wspominasz pierwsze zderzenie z zawodową ligą?
MARIUSZ WLAZŁY: Pierwotnie miałem przejść do Bełchatowa przed sezonem, ale kluby się nie porozumiały i transfer udało się przeprowadzić dopiero w listopadzie. Po dosłownie dwóch treningach w nowej lidze i nowym zespole, pojechaliśmy na mecz do Jastrzębia. Przyznaję, że nie spodziewałem się, że tego dnia zadebiutuję w lidze. Dwa zajęcia z nowymi kolegami to było bardzo mało. Nie wiedziałem, nikt nie wiedział w jakim miejscu – sportowo – tak naprawdę się znajduję. Dopiero później, po następnych tygodniach okazało się, że brakuje mi już tylko trochę do tego poziomu.                     

PLUSLIGA.PL: Debiut niemal z marszu okazał się stresujący?
Nie spodziewałem się, że trener mnie wpuści na boisko, bardzo mnie zaskoczył, gdy zawołał na zmianę. Pierwsze myśli, które się pojawiły: o co chodzi, dlaczego mam tam wejść w takim momencie? Nie miałem pojęcia jak gra rozgrywający – mieliśmy zero zgrania, poza tym poziom sportowy wydarzenia był zupełnie inny, niż w pierwszej lidze. Z drugiej strony odczuwałem także radość i ekscytację, bo to był debiut w PLS-ie, a to było przecież moim celem, żeby w niej grać. Okazał się bolesny i był to dla mnie moment, który dobrze zapamiętałem. Sam nie wiem, czy zdobyłem choć punkt. Było ciężko, przysporzyłem też zapewne sporo dodatkowych „emocji” kolegom z drużyny. Miało to wyraz w ich komentarzach. Chyba dobrze, że tak się wtedy stało, bo dostałem dodatkową motywację, by jak najszybciej dojść do takiego poziomu, w którym spokojnie mogłem funkcjonować na boisku.

PLUSLIGA.PL: Zostałeś przez trenera Mazura wypuszczony od razu na głęboką wodę.
Można tak powiedzieć. Musiałem się szybko uczyć, bo w Skrze było inne tempo rozegrania, inni zawodnicy wokół mnie, musiałem się przestawić na nowe granie. To dostosowywanie nie trwało na szczęście długo – po miesiącu, może półtora grywałem już częściej, potem wskoczyłem na dobre do wyjściowej szóstki. Byłem wystarczająco dobrze wyszkolony, trzeba było tylko oszlifować niektóre umiejętności. Mimo pechowego debiutu wiedziałem, że nie odstaję od reszty i muszę tylko ze spokojem trochę więcej popracować.   

PLUSLIGA.PL: Orędownikiem ściągnięcia Mariusza Wlazłego do Bełchatowa był trener Ireneusz Mazur, który długo o ciebie walczył. Czy gdyby wtedy ze Skrą nie wyszło to historia mogła się potoczyć zupełnie inaczej?
W tamtym okresie miałem propozycję z Kędzierzyna-Koźla, po udanych meczach pucharowych, które grałem przeciwko tej drużynie. Nie da się wykluczyć, że gdyby nie wypaliło ze Skrą to zdecydowałbym się na transfer do Mostostalu.

 

Nie da się wykluczyć, że gdyby nie wypaliło ze Skrą to zdecydowałbym się na transfer do Mostostalu.



PLUSLIGA.PL: Co ostatecznie zdecydowało?
Co oczywiste, Bełchatów był blisko mojego ówczesnego życia, grałem przecież w Zduńskiej Woli, mieszkałem też w regionie łódzkim. Poza tym rozmawiałem z kolegami, którzy już byli w Skrze i wszyscy polecali mi taki ruch. Z kolei o grze w Kędzierzynie marzyło wielu zawodników, bo to był zespół aktualnych mistrzów Polski. Uznałem jednak, że dla mnie optymalnym wyborem będzie transfer do Bełchatowa, gdzie drużyna była budowana na medal. Była silna, ale nie była najlepsza w Polsce. Czułem, że pozwoli mi to także się uczyć, popełniać błędy, zdobywać doświadczenie w łatwiejszy sposób, niż w drużynie, która ma postawione tylko najwyższe cele. Pamiętam, że była też jakaś oferta klubu z Olsztyna, ale Skra wydawała mi się optymalna.

PLUSLIGA.PL: Łatwo podjąć taką decyzję, gdy jest się dwudziestolatkiem?
Jestem człowiekiem, który stara się racjonalizować wybory. Zrobiłem rachunek potencjalnych zysków i strat, starałem się ustalić, czy ewentualne minusy takiego transferu zostaną zrekompensowane przez plusy. Dużo na ten temat myślałem, posłuchałem też głosu kolegów, którzy już grali w Skrze. Brałem też pod uwagę „legendę” trenera Mazura, która w tamtych czasach go wyprzedzała. Muszę przyznać, że ta legenda nie sugerowała, że trafiam pod skrzydła bardzo „ciepłego” trenera. To jednak była dla mnie dobra szkoła życia, mój perfekcjonizm nabierał już wtedy rozpędu. A przy tym trenerze nabrał odpowiedniej barwy i dobrze, że na niego trafiłem. Nie powiem, było trudno, natomiast to dla mnie było bardzo pozytywne doświadczenie. Wracając do pytania, dwadzieścia lat temu nie była zbytnio rozwinięta funkcja menedżera sportu, więc sam musiałem podejmować decyzje. Zresztą dzisiaj nadal uważam, że jest jeszcze sporo do zrobienia na tym polu. Mam nadzieję, że siatkarzami zaczną się zajmować osoby lub firmy, które będą w stanie dostarczyć kompleksowej usługi, a nie tylko tej pod kątem podpisania samego kontraktu. Mam na myśli ułożenie choćby relacji z klubami, czy dziennikarzami. W Polsce to ciągle kuleje, nie mamy przychodząc do ligi – tak jak jest choćby w NBA – pełnego pakietu, instrukcji, jak postępować w danej sytuacji. W tamtym okresie można było sobie poradzić bez menedżera, a dziś myślę, że przy dużo większej profesjonalizacji menedżer jest potrzebny, mam tylko nadzieję, że rodzaj usług przez nich świadczony będzie jeszcze pełniejszy niż obecnie.

 



PLUSLIGA.PL: Dwadzieścia lat w jednej lidze, pięćset meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej to imponujący dorobek. Odczuwasz dumę z tego osiągnięcia?
Na pewno to ładna, okrągła liczba. Fajnie, że moja osoba stała się częścią pewnego produktu. Bo PlusLiga jest właśnie produktem marketingowym. Zaczęła rosnąć w siłę po naszym sukcesie na mistrzostwach świata w 2006 roku w Japonii. Stworzyło się wokół niej bardzo fajne środowisko, miałem okazję obserwować to wszystko od początku. A te były zupełnie inne, często całe kluby mieściły się w jednym pokoju, gdzie była księgowość, siedziba prezesa, a chyba nikt nawet nie marzył, że w przyszłości będziemy mieli to, co teraz. Wtedy dopiero raczkowaliśmy, dziś w wielu klubach – oczywiście w miarę możliwości finansowych – mamy już czasem prężnie działające organizacje. Na sukces PlusLigi składa się bardzo wiele czynników, cieszę się, że jednym z nich byłem ja.

PLUSLIGA.PL: Brzmi trochę skromnie jak na gracza, który niemal jednogłośnie został wybrany na siatkarza 20-lecia zawodowej ligi.
Fajnie, że w świadomości kibiców jestem tak ceniony, tym bardziej, że w naszej lidze przez te wszystkie lata było mnóstwo świetnych graczy, którzy razem tworzyli jej historię i pozycję. To cieszy, że jestem tak postrzegany. Ale my wszyscy razem tworzyliśmy i tworzymy PlusLigę, każdy z nas był ważny. Nasza dyscyplina rozwinęła się także dzięki mediom, mam na myśli pokazywanie jej kibicom poprzez telewizję, czy pracę dziennikarzy siatkarskich. Wszyscy wspólnie pracowali na całokształt tego, co mamy dzisiaj.

PLUSLIGA.PL: Dlaczego nigdy nie wyjechałeś z PlusLigi?
Miałem oferty z różnych lig i klubów, ale zawsze starałem się robić bilans zysków i strat pod względem finansowym i sportowym. Nie było w moim czasie radykalnej różnicy w zarobkach, jakie mogłem osiągać w Polsce, a tymi które mi proponowano z zagranicy. W kraju pojawiły się pieniądze bardzo zbliżone do najlepszych lig świata. Jeśli miałbym iść do szóstego czy siódmego klubu ligi włoskiej, który nie grał w Lidze Mistrzów, nie przychodzili do niego tacy gracze, jak Stephane Antiga czy świętej pamięci Miguel Falaska, to po co miałbym to robić? Mój progres sportowy w Skrze był optymalny, zdobywałem doświadczenie międzynarodowe co sezon w Lidze Mistrzów, a to później procentowało także w reprezentacji. Biorąc pod uwagę poziom sportowy, niewielką różnicę w finansach, zawsze wybierałem Bełchatów, bo tam mogłem się stabilnie rozwijać. Pracowałem także w Skrze z dobrymi trenerami, każdy z nich wywierał duży wpływ na moją karierę, wiele się od nich nauczyłem. Dobra organizacja klubu w Bełchatowie także powodowała, że nie miałem żadnych powodów do narzekań. Przyznaję, były takie momenty, że byłem już jedną nogą w innych klubach, jednak za każdym razem następowała u mnie racjonalizacja tej decyzji, przerabiałem wszystkie za i przeciw – zostawałem w Bełchatowie.

 

 

Przyznaję, były takie momenty, że byłem już jedną nogą w innych klubach, jednak za każdym razem następowała u mnie racjonalizacja tej decyzji, przerabiałem wszystkie za i przeciw – zostawałem w Bełchatowie.

 


PLUSLIGA.PL: Mimo tego, że jesteś tak wiele lat na siatkarskim topie to jednak mało wiemy o twoim życiu poza siatkówką. Dlaczego tak bardzo strzegłeś swojej prywatności?
Kierowałem się zasadą, żeby oddzielać życie prywatne od służbowego. Nie da się oczywiście oddzielić tych dwóch sfer jakąś grubą kreską, jest jednak szansa na to, by decydować, w którym punkcie będą się przecinały. Dbałem o to rozdzielenie, żeby nie zwariować w życiu osobistym, tym poza siatkówką. Potrzebowałem odcięcia psychicznego od bycia w ciągłym stresie. Zawodowy sport wiąże się z permanentnym stresem i sposobami, by sobie z nim radzić. Stres ogólnie jest dobry, ale gdy pojawia się presja wyniku, coś koniecznego do zdobycia, a dodatkowo wokół siebie w drużynie ma się różne osobowości, ten stres może stać się destrukcyjnym. Nie chciałem, żeby te wszystkie rzeczy przekładały się na to, co robię w domu. Tam mam swoją enklawę, panuje spokój, właśnie tam nabierałem zdolności adaptowania się do tych dwóch czynników, jakimi są stres i presja. To był mój bufor bezpieczeństwa i spokoju. Myślę, że przez te wszystkie lata – w ogólnym rozrachunku – to się udało. W strefie prywatnej starałem się ograniczyć życie służbowe, bo mimo, że granie w siatkówkę sprawia mi radość, to jednak w pewnym momencie staje się też pracą. Odcięcie się od niej w domu wydaje się zdroworozsądkowe.

Grzegorz Ryś o fenomenie Mariusza Wlazłego

PLUSLIGA.PL: W pewnym momencie twojej kariery poważne skurcze mięśni powodowały ogromny ból i pewnie jeszcze większy stres. Długo nie było wiadomo, co się z tobą dzieje. Obawiałeś się, że to może zakończyć ci karierę?
Wtedy tak. Dla sportowców najgorsze są te urazy, które nie dają się zdiagnozować. Skutek widzisz, ale nie znasz przyczyny. Wtedy nikt jej nie znał i to były bardzo trudne chwile. Moje dolegliwości przeciągały się w nieskończoność, zaczęły przychodzić czarne myśli. Nigdy nie wiedziałem, kiedy mnie te kurcze złapią – czasem pojawiały się przed meczem, czasem w pierwszym secie, a czasem w ostatnim. Nie wiedziałem, dlaczego tak się dzieje i to powodowało, że stawiałem sobie pytanie: co dalej? Były nieprzyjemne, negatywne myśli. Niewiedza, co się ze mną dzieje, nie pozwalała mi się choćby skupić na siatkówce. Dlatego właśnie zdecydowałem, że nie jadę na mistrzostwa Europy. Miałem świadomość, że nie jestem w stanie pomóc zespołowi. To był dla mnie trudny moment. Dodatkowo pojawiła się krytyka, kibice nie rozumieli, czemu zrezygnowałem z gry w kadrze. Nauczyłem się empatycznego podejścia, by starć się zrozumieć motywy postępowania innych ludzi, dlatego mogłem zrozumieć ich emocje. Pomogła mi dopiero wizyta z Raulem Lozano w Barcelonie, gdzie dokładnie zbadano moje mięśnie i odkryto, jak one tak naprawdę funkcjonują. To był przełom. Później zacząłem wykonywać dużą pracę, wzrosła moja świadomość, jeżeli chodzi o potrzeby organizmu. Udało się także wypracować kompromis, żeby trenerzy zindywidualizowali mój trening, wprowadziłem też nową dietę, starałem się lepiej wysypiać – wszystko to razem przyniosło efekt. Zacząłem wychodzić z poczucia wewnętrznej blokady.

 



PLUSLIGA.PL: Blokady?
Działał podobny mechanizm jak z każdą inną poważną kontuzją. Gdy np. zerwiesz więzadło krzyżowe w kolanie to potem czeka cię rehabilitacja, odbudowujesz mięśnie, zaczynasz skakać, a w końcu jesteś gotowy w stu procentach, od strony fizycznej. Ale zostaje blokada w głowie, która powoduje, że boisz się wykonać ruch, który już możesz od strony fizycznej, lecz się obawiasz. U mnie było to samo. Wtedy wiele rzeczy pozmieniało się w moim treningu i życiu. Dzisiaj indywidualne podejście do gracza to już norma, mam inny trening, niż mój kolega z Trefla Bartłomiej Bołądź. Niby obaj gramy na tej samej pozycji, ale każdy z nas ma inne mięśnie i organizm. Przez lata wypracowałem sposób, by słuchać swojego organizmu, dogadywałem się z trenerami przygotowania fizycznego, szukałem kompromisu z pierwszymi trenerami. Te wszystkie zabiegi i decyzje sprawiły, że przez dalszą część mojej kariery nie miałem kontuzji, które na długo eliminowałyby mnie z gry.

 

Nie wiedziałem, dlaczego tak się dzieje i to powodowało, że stawiałem sobie pytanie: co dalej? Były nieprzyjemne, negatywne myśli. Niewiedza, co się ze mną dzieje, nie pozwalała mi się choćby skupić na siatkówce.

 


PLUSLIGA.PL: Miałeś poczucie krzywdy, gdy byłeś publicznie krytykowany za rezygnację z kadry?
To wszystko wiąże się z faktem, że byłem osobą publiczną. „Zwykły” Kowalski, jeśli warunki, w których pracuje szkodzą jego zdrowiu i nie chce pracować w taki sposób, nie jest krytykowany w mediach. W moim przypadku byłem oceniany przez innych, którym wydawało się, że zachowaliby się w konkretny, pewnie inny sposób, gdyby byli na moim miejscu. Ale nie byli. Nie miałem poczucia krzywdy, bo zdawałem sobie sprawę, że w tym przypadku mamy do czynienia z emocjami i niezrozumieniem. Czułem, że nawet jeśli wypowiem swoje zdanie, opowiem o motywach mną kierujących to i tak to niewiele zmieni. Łatwo się kogoś innego oceniać, nie mając pełnego wglądu w sytuację.

PLUSLIGA.PL: Jak to się robi, że w kluczowych momentach meczów, potrafiłeś grać perfekcyjnie, najlepiej. Jak dźwigać taką presję?
Dochodzimy do tego, czym chcę się dalej zajmować w życiu. Uważam, że dzisiaj, w czasach natłoku informacyjnego, wielu innych czynników, które nas rozpraszają mamy spory problem z kierowaniem swojej uwagi na wybrane aspekty naszego życia. W trakcie meczu siatkarskiego trzeba się skupić na tym, co jest tu i teraz. Nie chcę generalizować, bo nie dotyczy to wszystkich, ale w większość czasu profesjonalny sportowiec poświęca na trening ciała czy taktyki, a moim zdaniem najważniejszym aspektem jest to, jak się zachowujemy w sytuacjach stresowych, które są dla nas wyjściem ze strefy komfortu. W moich czasach, gdy zaczynałem grę w zawodowej lidze właściwie nie było psychologów, którzy mogliby zadbać o naszą sferę mentalną. Nie trenerów mentalnych, choć nie wszystkich krytykuję, ale prawdziwych psychologów sportu. Do dzisiaj ta sfera nie jest wystarczająco zaopiekowana w siatkówce. Chyba nie wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, tak samo wielu trenerów tego nie wie, jak ważna jest odporność psychiczna zawodnika i jak wiele jest metod, którymi możemy ją ćwiczyć. Choćby trening wyobrażeniowy, podczas którego można wiele sytuacji przepracować najpierw w głowie, a później zaprezentować na boisku poprzez swoje umiejętności. Skupiamy się w większości na rzeczach fizycznych, taktycznych, żeby stać się lepszym atletą. A przecież nasze ciało ma także mózg, który pozwala wyzwolić nasz potencjał i umiejętności.

 


PLUSLIGA.PL: Wracając do twojej kariery, myślałeś że zakończysz ją w PGE Skrze Bełchatów?
Nie ukrywam, że pojawiały się takie myśli. Trudno się jednak dziwić, skoro w jednym klubie spędza się aż siedemnaście lat, to wiąże się z nim plany na przyszłość. Były takie myśli. Ale nie wyszło.

PLUSLIGA.PL: Studiujesz psychologię, chcesz się rozwijać w tym kierunku. To wstęp do tego, by w przyszłości zarządzać siatkarską grupą, czyli zostać trenerem?
Nie powiem, żeby takich myśli nigdy nie było. Ale od dłuższego czasu nie czuję powołania do pełnienia roli trenera. A nie chcę w swoim życiu wykonywać rzeczy, do których nie czuję powołania, albo powiedzmy dostarczać tyle przyjemności. Prowadzenie drużyn to ciężki kawałek chleba. Widziałem, ile to kosztowało Michała Winiarskiego, z którym pracowaliśmy w Gdańsku. To są takie wyrzeczenia, których zawodnik nie ma. Gracz ma zdecydowanie więcej wolnego czasu niż trener, choć często mu się tylko wydaje, że tego wolnego brakuje. Po prostu bywamy zmęczeni fizycznie i nie mamy już energii na inne aktywności. Tylko, że trener jest zaangażowany w pracę siedem dni w tygodniu, prawie 24 godziny na dobę. Nie wyobrażam sobie, żeby być jeszcze bardziej zajętym siatkówką niż teraz, a praca szkoleniowca nigdy się nie kończy. Nie czuje tego, żeby to była moja przyszłość. Czuję za to, że być może uda mi się w przyszłości rozwijać potencjał wewnętrzny człowieka, pod kątem umiejętności sportowych. Dobrego nastawienia trzeba się uczyć całe życie, bo nasze otoczenie cały czas się zmienia. Mając przy sobie osobę, z którą możemy pracować nad sferą mentalną, jesteśmy w stanie poprawić percepcję postrzegania, bycie w miejscu tu i teraz, koncentrację na wybranym zadaniu, pomimo dystraktorów zewnętrznych, choćby kibiców, którzy niejednokrotnie coś krzykną, co może wybić z równowagi. Zawodnicy czasem mówią, że mają flow, czyli taki stan, że bez względu w jaki sposób uderzą, to kończy się to punktem, mają „dzień konia”. Tego też się można nauczyć, wyzwolić. Można umieć kierować swoim zachowaniem, żeby prowadziło w stronę tych stref. One są dostępne dla ludzi, ale przy odpowiednim treningu. Odporność psychiczna to jest też coś, co można wytrenować.

Tutaj rankingi wszech czasów PlusLigi

PLUSLIGA.PL: Twój syn zaczął odnosić pierwsze sukcesy w młodzieżowej siatkówce. Chciałbyś, żeby poszedł w twoje ślady?
Jako rodzic powiem, że nie, bo wiem, z czym to się wiąże pod względem zdrowotnym. W tym przypadku sport wcale nie oznacza zdrowia, wręcz odwrotnie. Ale tylko i wyłącznie pod tym kątem. Dla rodzica najważniejsze jest zdrowie i szczęście dziecka. To są jednak jego wybory i jeżeli będzie chciał kontynuować przygodę ze sportem to pomogę mu we wszystkim, w czym będzie jej potrzebował. Nigdy nie popełnię błędu, żeby być trenerem swojego syna. Jeżeli mnie o coś zapyta, to ja oczywiście odpowiem mu na pytanie, natomiast od tego, jakim jest sportowcem, są jego trenerzy, którzy mają odpowiednie kompetencje do pracy z młodzieżą. Nigdy ojciec nie będzie obiektywny wobec syna. Na to, kim się stanie, będzie miała wpływ jego praca, a nie nazwisko. Wiadomo, że jeżeli będzie zawodnikiem, to nie unikniemy porównań, ale nie powinien na nie zwracać uwagi. Jest Arkadiuszem Wlazłym, jednostką, której nie ma sensu porównywać ze mną jest własną wersją siebie, a nie naśladowcą. On sam pracuje na swoją przyszłość. Będę go zawsze wspierał, ale nigdy nie będę szkolił. Mogłaby na tym ucierpieć nasza relacja i tego błędu na pewno nie popełnię.

PLUSLIGA.PL: Jak sobie radziłeś przez te dwadzieścia lat z mediami? Nigdy nie byłeś tym, który pchałby się na pierwsze strony gazet.
Dziennikarze są opiniotwórczy. Wy też się rozwijaliście razem z całą dyscypliną. Popyt na siatkówkę wzrósł, media miały większe pole do popisu. Każdy kij ma dwa końce. Dzisiaj powinno się także przeszkolić sportowców – widzę tutaj dużą rolę agencji menedżerskich – jak się zachowywać wobec mediów, które mogą być ok, ale czasami nie są ok. Tego brakowało przez lata w wielu klubach. Każdy kontakt medialny każdego zawodnika powinien być przygotowany, a gracz powinien być świadomy, w jaki sposób współpracować z dziennikarzami, bo przecież nie będziemy uczyć dziennikarzy, jak pracować z siatkarzami. Jeżeli chodzi o moje podejście do mediów, to po kilku, powiedzmy, przykrych wydarzeniach uznałem, że duże zainteresowanie dziennikarzy nie jest mi do szczęścia potrzebne. Jeśli coś musiałem zrobić to robiłem, ale nie dla własnej satysfakcji, czy przyjemności. Tak, kontakty były ograniczone, ale nie z powodu mojej niechęci do mediów, a złych doświadczeń. Unikanie częstego kontaktu było sposobem, żeby to się nie powtarzało.

 


PLUSLIGA.PL: Jak sobie poradzisz, gdy obudzisz się któregoś dnia i nie będzie już czekała kartka z planem treningów i dnia?
Wracamy do punktu wyjścia, czyli przygotowania psychologicznego. Ten koniec nie dotyka tylko zawodników, tak samo jest z trenerami. Dwadzieścia, czy więcej lat żyjesz w reżimie, aż pewnego dnia po prostu on znika. To naprawdę wielka zmiana, czasem może się skończyć nawet depresją. Pamiętam, że Marcin Gortat też się zdziwił, gdy skończył grać i nagle przestał dostawać plan dnia na telefon. Był zdziwiony jak wielu innych sportowców! Nie powiem, że jestem gotowy na ten dzień, broń Boże! Ale w tym sezonie poniekąd wyciszam się już sportowo, by pomóc sobie przepracować ten moment. Z pełną świadomością wiem, jaka jest moja rola w zespole. Pomagam drużynie swoją postawą, służę doświadczeniem i czasami umiejętnościami będąc na boisku. Wiem również, że robię wstęp do tego, żeby być gotowym skończyć, ale jak będzie dalej, to dopiero zobaczymy. Podjąłem też działania, które mają sprawić, że będę miał płynne przejście do innych aktywności. Nie będzie tak, że zostanę z dniem wolnym i zastanawianiem się, co mam robić. Już jestem przygotowany, że zmienię aktywność, ale nie zostanę z niczym. Od dłuższego czasu się do tego szykuję.

Powrót do listy

Powiązane informacje

POWIĄZANE WIADOMOŚCI