Aktualności

Kamil Semeniuk przed półfinałem MŚ: Reprezentacja Włoch jest kompletną drużyną

W sobotnim półfinale MŚ na Filipinach polscy siatkarze zmierzą się z obrońcami mistrzowskiego tytułu sprzed trzech lat – Włochami. Z reprezentantami Włoch na co dzień rywalizuje w lidze włoskiej Kamil Semeniuk, przyjmujący Sir Susa Scai Perugia. – Szczerze mówiąc, chciałbym być już po tym spotkaniu i żyć z świadomością, że gramy w wielkim finale – mówi Semeniuk.

- Powiedziałem po ćwierćfinale z Turcją, że mam już dość grania z Włochami, ponieważ ciężko się z nimi gra. Jestem świadomy tego, że jak będziemy grać z reprezentacją Włoch, to będzie to bardzo trudne spotkanie. Wiemy też, po co tu przyjechaliśmy. Chcemy wejść do wielkiego finału, a już na etapie półfinałowym mierzymy się z naprawdę bardzo mocnym rywalem, który też nam pokaże, w jakim miejscu jesteśmy, jeżeli chodzi o ten turniej. Niektórzy mówią, że suchą stopą przeszliśmy przez te mistrzostwa bez żadnego poważniejszego rywala, ale chyba musieliśmy wygrać z tymi poprzednimi reprezentacjami, aby dojść do tego etapu, w którym się teraz znajdujemy – mówi Kamil Semeniuk.

- Szczerze mówiąc, chciałbym być już po tym spotkaniu i żyć z świadomością, że gramy w wielkim finale – dodaje Semeniuk, który na pytanie o największe atuty i zagrożenia ze strony reprezentacji Włoch bez chwili zawahania wskazuje.

- Alessandro Michieletto, to jest na pewno wiodąca postać włoskiej reprezentacji, bo on potrafi wygrywać spotkania praktycznie samodzielnie, także jeżeli uda nam się tego zawodnika w jakimś stopniu wyeliminować, może nie w stu procentach, żeby zszedł z boiska, bo będzie to wręcz niewykonalne, ale chociaż go ograniczyć, jeżeli chodzi o zdobywanie punktów, to będzie to duża szansa dla nas, abyśmy to spotkanie wygrali. Poza tym reprezentacja Włoch jest kompletną drużyną i nie ma słabych punktów. Mimo tego, że wypadł z ich szeregów podstawowy przyjmujący - Daniele Lavia, to zastąpił go Mattia Bottolo, który praktycznie wszedł do tego zespołu jak do siebie, do swojego ogródka i ta reprezentacja funkcjonuje tak jak do tej pory, więc ciężko znaleźć jakiś jeden element, w którym będziemy mogli ukłuć tak porządnie reprezentację Włoch.

Niejako polskim akcentem w zespole włoskim jest drugi atakujący – Kamil Rychlicki, który po mistrzostwach świata zadebiutuje w PlusLidze w barwach ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, ale Kamil Semeniuk nie ma wątpliwości, że dla Rychlickiego na parkiecie nie będzie żadnych sentymentów.

- Jeżeli Kamil wejdzie na boisko, to nie będzie miał skrupułów i będzie chciał grać jak najlepiej dla swojej reprezentacji. Myślę, że to nie jest nic nadzwyczajnego, że jeżeli ktoś reprezentuje swoje barwy narodowe, to zrobi wszystko, aby jak najlepiej wspomagać swój kraj. Z Kamilem graliśmy ze sobą jeden sezon w Perugii, poznaliśmy się całkiem dobrze i mamy ze sobą dobry kontakt. Jeżeli się gdzieś widujemy na turniejach międzynarodowych, czy to w Lidze Narodów, czy właśnie tutaj na mistrzostwach świata i mamy okazję się gdzieś minąć, czy to w windzie, czy gdzieś na korytarzu, to chwilę ze sobą porozmawiamy. To fajny chłopak, z którym można porozmawiać po polsku, więc plus dla niego – mówi Kamil Semeniuk i dodaje.

- To też na pewno klasowy zawodnik, który grał w najlepszych zespołach ligi włoskiej, a teraz będzie miał okazję przetestować się w polskich realiach, w PlusLidze, także sam jestem ciekaw jak się odnajdzie w Polsce i jak mu pójdzie w Kędzierzynie. Mieliśmy też kontakt, jeżeli chodzi o lokalizację jakiegoś mieszkania w Kędzierzynie, gdzie, co i jak, no bo ja jestem przecież rodowitym kędzierzynianinem, więc mogę mu doradzić, w którym miejscu najlepiej, żeby się osiedlił, aby miał w miarę komfortowo w każdą stronę, czy to na halę, czy to na zakupy. Także mamy ze sobą dobry kontakt, ale w półfinale MŚ będziemy po przeciwnej stronie siatki, w innych barwach narodowych, więc sentymentów nie będzie.

Czy mecz z reprezentacją Włoch będzie dla Biało-Czerwonych o tyle nietypowy, że trudno wskazać przed meczem kto jest większym faworytem i na kim ciąży większa presja oczekiwań?

- Myślę, że tak i gdybyśmy tak rozbili ten mecz na takie poszczególne elementy, jeżeli chodzi o nawet pozycje na boisku w obu zespołach, to jest tak 50 na 50. Zarówno my, jak i oni, jesteśmy już doświadczonymi zawodnikami, którzy w niejednym turnieju właśnie o wysoką stawkę grali, także o tym kto wejdzie do tego wielkiego finału, może zadecydować dyspozycja dnia danego zawodnika – mówi Semeniuk.

W ostatnim pojedynku między tymi zespołami Polacy rozbili Włochów 3:0 w finale Ligi Narodów w Ningbo, ale Kamil Semeniuk jest przekonany, że Włosi drugiego tak słabego spotkania już nie zagrają.

- Nawet nie ma sensu wspominać tamtego meczu i na nim się opierać, bo wtedy reprezentacja Włoch zagrała zaskakująco źle, nie tylko na boisku, ale nawet ich sztab szkoleniowy pomylił się wpisując złe ustawienie. Bardziej będziemy się koncentrować na tych spotkaniach, które Włosi rozgrywali tutaj na Filipinach. Na pewno czeka nas zacięty mecz i myślę, że naprawdę dyspozycja dnia, jakieś poszczególne akcje, takie małe szczegóły, jak to zawsze mówi nasz trener, jak np. dogranie piłki sytuacyjnej, będą decydować o tym, kto wygra ten półfinał i kto wejdzie do wielkiego finału – uważa Kamil Semeniuk.

Mimo braku na MŚ aż siedmiu zawodników z igrzysk olimpijskich w Paryżu polska kadra pod wodzą Nikoli Grbicia nadal w każdym turnieju dostaje się do strefy medalowej. Na pytanie jak zmieniła się reprezentacja Polski w tym roku i co powoduje, że mimo tylu zmian kadrowych Polacy są wciąż w ścisłej światowej czołówce, Kamil Semeniuk odpowiada.

- Na pewno ta kadra w porównaniu do tego, co było rok temu, dużo się zmieniła, też pod względem charakterów. Przyszło troszeczkę świeżej krwi w postaci Maksa Graniecznego, czy w postaci Kuby Nowaka. Doszło też trochę takiej starej, ale świeżej krwi w postaci zawodników, którzy wcześniej na którymś etapie przygotowań kończyli swoją przygodę z reprezentacją, a teraz są z nami tutaj do samego końca, więc ta reprezentacja może trochę inaczej funkcjonuje, ale w najważniejszych momentach, czyli to jak się prezentujemy na treningach, jak wyglądamy na meczach, no to myślę, że aż tak diametralnej zmiany jednak nie widać. Myślę, że to jest też pokłosie tego, jak trener Nikola Grbić zarządza tą reprezentacją, jak ją prowadzi, że naprawdę możemy wymieniać pół składu co sezon reprezentacyjny, ale trener Nikola wprowadza taki system szkolenia i taki powiedzmy rygor, że ktokolwiek tutaj nie przychodzi, wchodzi w te trybiki i naprawdę ta reprezentacja co roku wygląda moim zdaniem tak samo pod względem funkcjonowania – opisuje Semenik.

Jak zdaniem Kamila Semeniuka zmienił się na przestrzeni ostatnich lat trener Nikola Grbić, z którym Semeniuk miał też okazję pracować w ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle?

- Ma na pewno dużo więcej siwych włosów na głowie. Myślę też, że prowadzenie takiej reprezentacji jak nasza nie jest łatwą sztuką i jest to praca związana z ogromem emocji, stresu, co widać chyba po trenerze, że te emocje trochę do niego docierają, ale chyba się nie zmienił aż tak diametralnie. Ja też go pamiętam z czasów jeszcze Kędzierzyna, a to już jest parę lat ładnych i moim zdaniem dalej jest taki sam. Naprawdę mogę go w samych superlatywach oceniać. Mimo że czasami charakterem i tym jego niezadowoleniem na boisku potrafi gdzieś denerwować, to mimo wszystko jest naprawdę topowym trenerem – mówi Semeniuk.

Czy na twarzy trenera Grbicia coraz częściej można dostrzec uśmiech?

- No nie wiem. Trzeba może zapytać się fizjoterapeutów, czy można mu coś do tej wody, jakieś takie positivum wsypać czy coś w tym stylu. Ja też nieraz na boisku mówię mu, żeby trochę te usta do góry podniósł, bo czasami wygląda tak mizernie, mimo tego, że wygrywamy spotkania – mówi żartobliwie Semeniuk, który z kolei przez trenera Grbicia bardzo często jest chwalony i nazywany wręcz „maszyną”.

- No to jest właśnie pokłosie tego, jak funkcjonujemy z trenerem. To czego on ode mnie wymaga, to ja to staram się wykonywać i to też działa. Gdzieś nieraz zastanawiałem się, czy to trener mi przekazuje, czy to kierunki ataków, czy jakieś inne elementy siatkarskie, czy to ma sens, ale widać chociażby po tych mistrzostwach świata, że jeżeli tylko wchodzę na boisko, to fajnie wygląda. To jest efektem tego, jak trener Grbić uczy mnie grania w siatkówkę, więc ja jestem mu wdzięczny za to i mam nadzieję, że ta nasza współpraca będzie wyglądała co najmniej tak dobrze jak teraz również w przyszłości – opisuje Semeniuk.

Jak doświadczony przyjmujący zapatruje się na małe mistrzostwa Europy na mistrzostwach świata biorąc pod uwagę obsadę półfinałów i sensacyjną parę pierwszego sobotniego półfinału Bułgaria-Czechy?

- No cóż, ta druga strona drabinki jest mocno zaskakująca. Ja byłem gdzieś tam po cichu przekonany, że reprezentacja Bułgarii wejdzie do półfinału i myślę, że wejdzie nawet do finału, ale tutaj na pewno wielkim zaskoczeniem i taką niespodzianką jest reprezentacja Czech. Nie można im też tego umniejszać, bo zagrali naprawdę bardzo dobre spotkania i wywalczyli sobie ten awans na parkiecie. Porównując jednak te pary półfinałowe, no to trochę dziwnie to wygląda, że my z reprezentacją Włoch mierzymy się w jednej parze, a w drugiej jest właśnie reprezentacja Czech i Bułgarii. Turniej jednak zawsze rządzi się swoimi prawami i tak się zdarzyło, że my już na etapie półfinałowym będziemy grać, myślę, że przedwczesny finał z Włochami – ocenia Semeniuk.

Czy Kamil Semeniuk będzie mógł w fazie finałowej w Manili liczyć na doping swojej rodziny na trybunach Mall of Asia Arena?

- Jeżeli chodzi o moją rodzinę, to nie. Wszyscy są w Kędzierzynie, wspierają mnie w Polsce i ja też nie mam im za złe, że tutaj nie przylecieli. Wiem jednak, że do niektórych zawodników przyleciały rodziny z tak daleka, także szacunek dla nich, ale ja nie mam za złe swojej rodzinie, że siedzi przed telewizorem i stamtąd mnie wspiera, bo myślę też, że tutaj w Manili poza siatkarskimi rzeczami nie ma za bardzo co do robić – kończy Kamil Semeniuk, były przyjmujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle, który wygrał siatkarską Ligę Mistrzów zarówno z ZAKSĄ (dwukrotnie), jak i swoim obecnym klubem - Perugią.